Niechlubny poranny duecik

26 Czer

O niechlubnym duecie W&F powiedziano już wiele, nawet mogę wskazać, gdzie powiedziano coś bardzo mądrego.

Tutaj

Jeszcze tutaj

I tu

Nad samym duetem nie warto się rozwodzić, bo choć i Pasztet miał z nimi styczność, to jednak była to styczność zapożyczona – na fali Kydryński gate odezwał się do mnie producent tegoż programu, gdzie nagrał mnie i me zbulwersowane wypowiedzi, które cóż… wypadły mega  żałośnie i nazbyt zaangażowanie na tle audycji, gdzie głównie panowie czytali fragmenty pamiętniczka z podróży naszego sjestowego ulubieńca na tle werbli. Niestety takie rzeczy, jak seksizm i rasizm tej podróżniczej książeczki umknęły WueFistom, bo gdzieżby w Polszy, ktoś coś takiego brzydkiego o kimś drugim powiedział. Nawet jeśli ten pierwszy ma problemy wymową eRrrr, to jednak łatwiej w to niż w to, co napisał. Od co.

Nawet jeśli duet z WF chciał swoją pogadanką pojechać Węglarczykowi (przypominam, że to był Pan Ważny Dziennikarz z GW) zwykł rechotać na antenie z tegoż powodu, iż istnieją kobiety narodowości ukraińskiej, które sprzątają polskie domy, to chyba się jednak nie udało. Chociaż wątpię, wątpię, to raczej zwykły, bliski Węglarczykowi wyraz pogardy i tyle. Od co.

Nie za bardzo wiem, co tu śmiesznego jest. Widzę za to rechot szowinizmu, gdyż chyba, śmieszne jest to, że:

->Ktoś w ogóle sprząta

->Jak ktoś sprząta to jest to zazwyczaj kobieta

->Kobieta, która sprząta jest jak wiadomo z góry nic nie warta, żałosna i sama sobie zasłużyła

->Kobieta, która przyjechała wykonywać tę poniżającą białych mężczyzn pracę, pochodzi z Dalekiego Wschodu, a no mianowicie tak dalekiego, że tuż za rogatką

Kobieta+Kobieta Sprzątaczka + Kobieta Sprzątaczka Ukrainka, to już jest normalnie=  buhahahahahahah* (tak się pisało sto lat temu na IRCU, LOL!)

Sorry, but I don’t  get it. No comprendo, no entiendo.

Cóż, przez mój mały burżujski domek, jak się zowie, przewinęło się kilka Pań. O Paniach, zawsze się mówiło z dużej litery i w ogóle sprzątaczka, źle brzmi, chociaż wiadomo o co chodzi. Różne to były Panie, różne ich sprzątanie, ale generalnie nie trudno pojąć, że bez nich świat się lekko walił, także zazwyczaj doceniano ich wysiłki w ograniczeniu entropii. Dwie z tych Pań uważałam za Ciocie, ponieważ były one boskimi łącznikami pomiędzy światem Dorosłych (czyt. Rodziców) a światem zwykłych istot (np. uczniów gimnazjum i liceum, od tak) – kumpelskie układy wspominają do dziś obie strony, co wiem z pewnych źródeł. Naprawdę się lubiliśmy i zżyliśmy, bo w tym wszystkim był szacunek. Odkąd sprzątanie mą pasją, przyjemnością i udręką na własne życzenia stało się od 1 roku studiów do dziś, tym bardziej jestem pod wrażeniem, że można ogarniać tą mrówczą pracą kilka domostw, że to praca ciężka i niewdzięczna, bo efekty jej krótkotrwałe. Więc respect, jak to mówią na euro.

Także zbliżam się do konkluzji – no comprendo, no entiendo donde esta el chiste. I don’t get a joke (?).

Na o tym, że łatwo się nabijać ze słabszego, to już w ogóle nie będę pisać, bo od razu przypomina mi się dykteryjka z Instiuto Polaco, ale w Wiedniu, jak och i ach oficjel nie lubił właśnie polacos, czy też Polen i zwykł mówić o tym, że są wszyscy robolami albo sprzątaczkami. Wtedy pewna pani, której została swego czasu ważnym i nie lubianym rzecznikiem praw obywatelskich miała odpowiedzieć: „A czy pan zatrudnia swoją polską sprzątaczkę legalnie czy na czarno.?”

I na tym będzie finito na dziś.

Skomentuj